Kawa w podróży - Coffee Cave - Palarnia kawy Piła
Coffee Cave
07.09.2021
Kawa w podróży
Kawa w podróży

W wakacje, w podróży nie zawsze mamy możliwość wypicia dobrej kawy. Zwłaszcza, gdy omijamy miasta i znajdujące się w nich kawiarnie. Ale to nie znaczy, musimy pijać kawę jak barbarzyńcy????. Dziś o kawie w plenerze słów kilka.
Zaczęło się od awantury. I tym razem to nie żona miała pretensje podczas pakowania się na weekendowy wypad za miasto. No co poradzę, że na myśl o poranka bez Czarnej Damy dopadają mnie myśli czarne jak ptaki ze słynnego dreszczowca Hitchcocka. Zwłaszcza, że odpoczywać mamy nad jeziorem otoczonym lasami… Przypadek?
Ale tak serio, czy prawdziwy kawosz może poradzić sobie w takich warunkach? Bez ukochanego ekspresu? Bez kojącego bzyczenia elektrycznego młynka? O syku spieniacza nie wspominając... Jak żyć?
Na szczęście mam żonę. Nie, to nie tak, że wyślę ją w sobotni poranek na najbliższą stację benzynową po kawę (lepsze to niż nic, prawda?). Moja piękniejsza, zaradna połowa przerwała moje marudzenie: a rączek to panicz nie ma? A ognia rozpalić nie umie? Nie muszę Wam mówić, wie kobieta jak podrażnić moje ego i pobudzić mnie do działania.
Zacząłem kombinować.

Jak zmielić kawę bez prądu?
Odpowiedź na to pytanie jest banalnie prosta: młynkiem ręcznym. Szybko namierzyłem cacko z ceramicznymi żarnami, które dostałem kiedyś od wujka. Młynek nieco zapomniany, ale w pełni sprawny i, z tego co pamiętałem, posiadający możliwość regulacji grubości zmielenia ziaren kawy. Kiedyś mieliłem w nim kawę zarówno do aeropressa, jak i french pressa. A propos – jakiś czas temu napisałem kilka zdań na temat tego, jaki młynek do kawy wybrać, więc jeśli jeszcze go nie czytaliście, to polecam Wam cofnąć się o kilka wpisów na naszym blogu????
Młynek znalazłem i od razu wrzuciłem go do plecaka. Małe to, poręczne i, co najważniejsze, nie wymaga prądu. Czyli świeżo mielona kawa będzie na pewno, pochwaliłem się w myślach.
Co dalej?

Jak zaparzyć kawę w terenie?
Tu musiałem pomyśleć przez dłuższą chwilę. Co jest lekkie, proste w obsłudze, nie zajmuje dużo miejsca i sprawi, że nie będę przy piciu porannej kawy krzywić się jak Marina Dziędziel w filmie „Mocna kawa wcale nie jest taka zła”. Wpadłem na trzy opcje.

Opcja nr 1 – aeropress.
Spełnia on nie tylko powyższe warunki, ale do tego jest kompaktowy i niemal niezniszczalny. I, na co wpadłem sam, a czym chwalę się nieskrywaną dumą, można w nim przewieźć zapas ziaren kawy! Dodam, że aeropress został już wielokrotnie przetestowany przez kawoszy-globtroterów. W sieci znajdziecie zdjęcia z parzenia kawy z użyciem aeropressu na chodniku i szczycie góry, w dworcowej poczekalni i w samolocie. Czemu więc nie miałby się on sprawdzić podczas parzenia kawy pod namiotem? Tak, aeropress to dobry wybór. Ale jest też inny.

Opcja nr 2 - dripper.
Miałem to szczęście, że miałem to cudo w swojej kuchni. Metalowy i ręczny, a więc w sam raz na biwak! Ale jeśli macie drippera wykonanego z dobrego tworzywa sztucznego, to też jesteście na wygranej pozycji????. Dripper jest lekki – zważyłem, to nieco ponad 150 g – i miałem do niego filtry. Też tak macie, że zbieracie różne rzeczy, bo kiedyś mogą się przydać? Żoneczka mówi, że chyba się starzeję, bo, tu cytat, „tylko zgredy zagracają domy rzeczami, których miejsce jest na śmietniku”. A tu proszę, wyszło na moje! Oczami wyobraźni zobaczyłem zdziwioną minę mej połowicy, gdy wyciągam dripper, wkładam do niego filtr, wsypuję świeżo zmieloną kawę i - gdzieś między jednym a drugim pohukiwaniem puchacza – patrzę jak Czarna Dama skrapla się do kubeczka… Ależ się rozmarzyłem????
Tak, dripper to dobra opcja.
W obu przypadkach, tak aeropressu, jak i drippera, do zaparzenia kawy będę potrzebować gorącej wody, prawda? Pomyślałem, że skoro kawę zmielę bez prądu i oba powyższe urządzenia do parzenia kawy mam ręczne, to może i wodę zaparzyć zdołam bez dostępu do gniazdka z 230 V.
Tak wiedziałem, że mógłbym zabrać mały czajnik elektryczny podłączany do samochodowej zapalniczki, ale jakoś on mi w tej sytuacji nie pasował. Czyli co, ognisko? – zapytałem sam siebie. Ognisko! – odparłem bez zastanowienia. No i spakowałem mały garnuszek, który postanowiłem ustawić nad ogniem. Widzicie, do czego zdolny jest rozdrażniony mężczyzna? ????
Ale zaraz, zaraz, skoro jedziemy w dzicz, a moja ukochana już weszła mi na ambicję, to dlaczego nie pójść na całkowity hard core?

Opcja nr 3 – kawiarka.
Trochę większa, trochę cięższa od aeropressu i drippera, ale za skojarzenie z Johnem Waynem, który w ciepły, cichy wieczór gdzieś nad brzegiem Rio Bravo stawia dzbanek z kawą prosto w ognisku dostała ode mnie plus dziesięć punktów!
Tak się złożyło, że jako członek klanu kawoszy dostałem kiedyś w spadku po ojcu kawiarkę. Nie używałem jej chyba nigdy, bo szybko zainwestowałem w nowszy sprzęt, ale wreszcie mi się przyda (żonko, a nie mówiłem! ????). I nie będzie mi jej szkoda, jeśli plan z parzeniem kawy nad ogniskiem się nie powiedzie.
W sumie z czasem kawiarka przekonywała mnie do siebie coraz bardziej. No bo przecież to trzy w jednym: ma zbiornik na wodę, więc nie będę musiał jej grzać osobno; ma sito na zmielone ziarno, a na samej górze zbiornik na gotowy kawowy napar. Wiecie jak działa kawiarka, prawda? Wkrótce pewnie poświęcę jej osobny wpis, teraz opowiem Wam o niej tylko pokrótce. Zasada jej działania wygląda tak: pod wpływem ogrzewania woda nalana do dolnego zbiorniczka jest transportowana pod ciśnieniem w górę, gdzie przeciska się przez zmieloną kawę, by ostatecznie znaleźć się w zbiorniku górnym – na gotową Czarną Damę. Proste i dające bardzo dobre efekty.

Akcesoria do kawy
Jeśli myślicie, że na wymyśleniu jak zmielić kawę i jak ją zaparzyć skończy się moje rozmyślanie jak tu mieć idealne espresso pod chmurką, to nic bardziej mylnego. A jak odmierzyć kawę? Przecież odpowiednie proporcje to jedna z najważniejszych zasad parzenia kawy. A dla prawdziwego kawosza to rzecz święta! Niestety, przy całej mojej skłonności do chomikowania nie znalazłem ani łyżeczki do aeropress, ani do drippera. Znalazłem jednak inny sposób, by odmierzyć właściwą ilość kawy. Po porostu zważyłem ziarna, podzieliłem na kilka kaw i spakowałem każdą z osobna. Może to i trochę upierdliwe, pomyślicie, ale dla mnie to niewielkie poświęcenie za uzyskanie złotej proporcji???? Wy oczywiście nie musicie iść moją drogą. Może dzięki przypadkowej ilości ziaren użytych do przygotowania Czarnej Damy odkryjecie w niej coś nowego. Przecież od dawna zachęcam bardziej zaawansowanych kawoszy spośród Was do robienia sobie takich wycieczek na nieznane kawowe wody????
 
No dobrze, nie będę już zanudzać Was technikaliami. Jeszcze tylko wybierzmy kubeczek i zabiorę Was na to długo wyczekiwane łono natury. Nie wyobrażałem sobie bowiem zabierania pod namiot filiżanki ze złotym rąbkiem. Jaki kubek? Na myśl o takim metalowym, brzęczącym jak w westernach, rozbolały mnie zęby. Peerelowska szklanka też nie wchodziła w grę, choć przypominała mi szkolne biwaki. Na szczęście znalazłem coś odpowiedniego – ceramiczny kubek, który znajoma przywiozła mi z podróży po USA. Jest gruby, ciężki, „pancerny”. Na tę okazję w sam raz.
Rozważałem też kubek termiczny na wypadek, gdybyśmy wybierali się na dłuższą przechadzkę po okolicy. Kubki termiczne są wygodne, wytrzymałe i, co najważniejsze, wysoką temperaturę kawy utrzymać mogą nawet przez 9 godzin!

Kawa w plenerze – ciekawostki
Nie byłbym sobą, gdybym nie dostarczył Wam kilku ciekawostek a propos przygotowywania kawy w plenerze. Pierwszą jest zabranie w podróż syfonu do parzenia Czarnej Damy. Co prawda nie jest on zbyt poręczny i zabiera trochę miejsca, jeśli jednak podróżujemy samochodem, to pewnie możemy sobie na taki luksus pozwolić. Zwłaszcza, że pozwala on na zaparzenie wyśmienitej kawy bez źródła wrzątku.
Gdybym miał Wam zrobić szybki kurs przygotowywania kawy w syfonie, wyglądałby on tak:

  1. Zmiel jasno lub średnio paloną kawę (8 g/100 ml wody).
  2. Kawę wsyp do górnego, a wodę (przefiltrowaną) wlej do dolnego zbiornika.
  3. Syfon postaw nad palnikiem.
  4. Poczekaj, aż woda pod ciśnieniem przeleci do górnego zbiornika.
  5. Gdy dolne naczynie będzie puste, rozgrzewaj je jeszcze przez minutę.
  6. Odstaw syfon na bok i poczekaj, aż kawa spłynie do dolnego zbiornika.

Pamiętajcie, by nie chwytać syfonu za dolny zbiornik, bo będzie on rozgrzany. Do przenoszenia urządzeni służy rączka (wiem, że to oczywista oczywistość, ale wolę dmuchać na gorące????).
Drugą z ciekawostek jest to, że na rynku dostępne są już ekspresy samochodowe. Tak, tak – jeśli jesteście w trasie, a nie służy Wam kawa ze stacji benzynowej czy przydrożnych lokali, to możecie zrobić ją sami na parkingu. Jeden z producentów samochodowego ekspresu zachwala go tak. „Wystarczy podłączyć aparat do gniazdka zapalniczki w samochodzie (12V), a w ciągu 2 minut przygotuje on kawę espresso z gęstą, kremową pianką. Kawa przyrządzana jest z tabletek (kawa sprasowana w filtrze), dlatego przyrządzanie napoju jest czyste i higieniczne. (…) wytwarza cieśnienie 16 bar, dlatego Wasza kawa będzie przyozdobiona gęstą, kremową pianką (pojemność wody: 53 ml).” Co Wy na to?

Kawa w plenerze – co jest najważniejsze?
Ale pewnie jesteście ciekawi, jak udał się mój wypad za miasto. Czy w dziczy napiłem się dobrej kawy? I co na koniec tej eskapady powiedziała moja żonka?
Otóż muszę Was zaskoczyć. Johnem Waynem nie będę i częstowanie strudzonych towarzyszy podróży kawą wprost z ogniska nie wchodzi w moim przypadku w grę. Zwyczajnie nie miałem ochoty rozpalać ogniska, sorry.
Za to wstałem wcześniej niż żona i nasi znajomi, poszedłem na pobliskie pole namiotowe, gdzie od właściciela dostałem trochę gorącej wody. Kawę zmieliłem moim staromodnym młynkiem, a do przygotowania Czarnej Damy użyłem aeropressa. Szybko, sprawnie, bez hałasu. Także, gdy żona i przyjaciele otworzyli oczy na piękne okoliczności przyrody, ja zaserwowałem im pyszną kawę. Jedną z najlepszych jakie pili, tak powiedzieli????
A dlaczego była naj? Czy taki ze mnie barista? Nie sądzę. Była przepyszna, bo wypiliśmy ją razem. Przecież w Wapnem dobrym towarzystwie wszystko smakuje nam bardziej, zgodzicie się?
Tak więc moja rada dla Wan na dziś i na wszystkie podróże małe i duże – nie zawsze najważniejsze jest co. Liczy się to, z kim!
Ps. A czy żona była ze mnie dumna? Cóż, jej uśmiech nad kubkiem gorącej kawy o poranku mówił wszystko????
 

Coffe Cave world map
Szanujemy Twoją prywatność!
Ta strona korzysta z plików cookies, które pomagają jej funkcjonować i śledzić sposób interakcji z nią, dzięki czemu możemy zapewnić lepszą i spersonalizowaną obsługę. Będziemy używać wszystkich plików cookies tylko wtedy, gdy wyrazisz na to zgodę, klikając akceptuj wszystkie. Jeśli klikniesz Odrzuć użyjemy tylko plików cookies niezbędnych do działania naszej strony. Możesz również zarządzać indywidualnymi preferencjami dotyczącymi plików cookie klikając w zarządzaj plikami cookies. Poznaj szczegółowe informacje o cookies umieszczone w https://coffeecave.pl/polityka-prywatnosci.
Zobacz więcej