Herbata jest esencją w brytyjskości. Statystycznie każdy Anglik wypija rocznie herbatę zaparzoną z ponad 2 kg herbacianych liści. Jak herbata opanowała kraj Shakespeare?
Jest metalowa, w kształcie prostopadłościanu i już z daleka przyciąga wzrok intensywną czerwienią. Budka telefoniczna przy Piccadilly Circus w Londynie? Nie, ale blisko????
Ma 15 cm długości i zdejmowany „daszek”. A w tym „daszku” podłużną dziurkę. Nie wiecie? A jeśli dodam, że w jej wnętrzu znajdziecie opakowanie z suszonymi liśćmi? Coś Wam świta?
Oczywiście, że chodzi o opakowanie herbaty wprost z serca Anglii???? Miniaturowe budki telefoniczne będące gustownym opakowaniem dla herbaty, a po jej zużyciu przeistaczające się w skarbonkę są popularnym gadżetem kupowanym na lotniskach w UK. Taką właśnie pamiątkę z deszczowego Londynu przywiozłem także ja. I od razu pomyślałem, że chciałbym zabrać Was w podróż po kraju uznawanego za światową stolicę herbaty. To nie do końca prawda, ale na pewno warto porozmawiać o tym, jak herbaciany napar wpłynął na historię Wielkiej Brytanii, walki o prawa kobiet i jaki w tym udział miał pewien Polak. No i dlaczego, u diabła, Anglicy pijają herbatkę niemal wyłącznie z mlekiem?!
Herbata dla bogatych
Dziś herbata jest napojem powszechnie znanym i pijanym. Dostępność dosuszonych liści tej rośliny jest nieograniczona, a rozpiętość cenowa bardzo duża. Na pewno jest to napój dostępny dla każdego. Ale, jak pewnie się do domyślacie, nie zawsze tak było.
W XII wieku, gdy herbata trafiła do na Wyspy Brytyjskie, była towarem luksusowym! A t dlatego, że na transport herbaty z Indii czekało się czasem i dwa lata! Pozwolić sobie na zakup towaru, który kazał czekać na siebie tak długo, mogli jedynie najbogatsi mieszkańcy Anglii. I płacili krocie za liście herbaty, które Kompania Wschodnioindyjska zachwalała jako zdrowy napój z Chin. India Company przez, jak byśmy to nazwali dzisiaj, niechęć do „pustych przebiegów”, rozkręciła zapotrzebowanie na herbatę, dzięki czemu, po dostarczeniu do Indii i Chin materiałów krawieckich, w drogę powrotną ruszała ze statkami załadowanymi wysuszonymi liśćmi herbaty. Statki mogące zmieścić około 1300 ton herbaty transportowały ją z Chin do Anglii od roku 1669, gdy Anglia włączyła się do importu herbaty pozbawiając Holendrów dotychczasowego monopolu na to zajęcie. Co ciekawe, na klipry wypełnione herbatą Anglicy stawiali poważne sumy pieniędzy, śledząc na bieżąco ich trasę.
Jako że herbata była bardzo droga, pijali ją tylko najbogatsi. Krezusi nie podawali do niej nawet cukru, by podkreślić, że stać ich na pijanie czarnego naparu. Niektórzy z nich „szaleli” dodając liście herbaty do lekarstw???? Wielką zwolenniczką herbaty była portugalska infantka, Katarzyna z Braganzy. Kiedy w 1662 roku przybyła do Anglii, aby poślubić króla Karola II, nie chciała zrezygnować ze swego ulubionego napoju. To, co piła ona, piły wkrótce również damy jej dworu. Bratanica męża Katarzyny, późniejsza Queen Anne (1665-1714) spowodowała prawdziwy herbaciany hype. To, co piła szlachta i arystokracja, zaczęło być modne również wśród bogatego mieszczaństwa.
Moda na picie herbaty rozpowszechniała się bardzo szybko - do 1750 roku stała się ona tradycyjnym napojem Wielkiej Brytanii. Przyczyniła się do tego żyłka handlowa mieszkańców wysp brytyjskich. Chcąc zarabiać na herbacie jeszcze więcej, oferowali ją coraz niższym warstwom społecznym. Jak obniżali cenę naparu? Dodając do herbaty suszone liście innych roślin i farbując je. A w 1783 roku rodzina królewska obniżyła podatki na herbatę.
I tak, z 50 ton herbaty importowanej na wyspy w roku 1700, sto lat później ilość ta podskoczyła do 15 tys. ton!
Podczas gdy reszta zachodniej Europy zakochiwała się w kawie, mieszkańcy Wysp Brytyjskich robili z herbaty swój napój narodowy.
Herbaciany biznes szedł na tyle dobrze, że East India Company postanowiła przerwać monopol Chin na uprawę tej drogocennej rośliny. Pomógł w tym Roberta Fortune, szkocki botanik, który ruszył do Chin na tajną ekspedycję. Naukowiec zakupił i wywiózł sadzonki herbaty do Indii, gdzie Brytyjczycy założyli pierwsze plantacje herbaty. To z nich słyną dziś indyjskie regiony Darjeeling i Assam.
Herbata stała się bardzo ważnym przedmiotem handlowym w światowym biznesie, prowadzonym przez Imperium Brytyjskie, umacniając swoją dominację nad dużą częścią świata pod koniec XVIII wieku. Po dzień dzisiejszy herbata jest widziana jako symbol „brytyjskości” na całym świecie.
Wysoka herbata i niska herbata. I jeszcze z mlekiem????
Herbata to bardzo pojemne słowo. Przynajmniej dla Brytyjczyków. Kryje się pod nim jakość herbacianych liści, sposób przyrządzania naparu, jego podawania i okoliczności, w jakich jest serwowany. Brytyjczycy przywiązani do tradycji pijania herbaty mówią o high tea i low tea. High tea nosi nazwę od stołu, przy jakim ją pijano. A dokładniej od jego wysokości. Osoby pracujące jadły posiłek w czasie przerwy przy normalnym stole i popijały go właśnie herbatką. Czasem na tę herbatę mówili oni meat tea (meat to po angielsku mięso), gdyż spożywany przez nich posiłek zwykle zawierał mięso. Low tea, zwaną także cream tea, pijali przedstawiciele wyższych sfer. Raczyli się nią przy stolikach kawowych, w towarzystwie eleganckiego towarzystwa oraz ciasteczek z dżemem i innych słodkości.
Jeśli ktoś z Was odwiedził Zjednoczone Królestwo, ten pewnie próbował herbaty z mlekiem. Ponad 90% herbat spożywanych przez Brytyjczyków stanowi właśnie taki napar. Dziś jest on wyznacznikiem brytyjskości, jednak przed laty dodawanie mleka do naparu było prostym sposobem na obniżenie kosztów i wprowadzenie zwyczaju pijania herbaty „pod strzechy”. Mleko było wówczas łatwo dostępne i tanie, więc dolanie go do wysoko wycenianej herbaty miało po prostu sens ekonomiczny. Jeśli więc zamówicie w restauracji cuppy, zwykle otrzymacie imbryczek z aromatycznym naparem, filiżankę i mleko w mleczniku. Cytryna, a czasem także cukier, to dodatek na specjalne życzenie????
Szczególną odmianą angielskiej herbaty z mlekiem jest builder’s tea - herbata robotnika budowlanego. Mocna, z dużą ilością cukru i mleka dostarcza więcej energii niż ta w standardowym wydaniu.
Mówią o sposobach pijania herbaty musimy wspomnieć o, znanej również w Polsce, bawarce. Nazwę wzięła ona od książąt bawarskich, którzy w 1689 roku byli gośćmi Cafe Procope - małej kawiarni francuskiej w Paryżu założonej przez Sycylijczyka Francesco Procopio. Ulubionym rodzajem naparu arystokratów z Niemiec była czarna herbatę z syropem kapillorowym (syropem z paproci jadalnej - Adiantum capillus-veneris). Taki sposób spożywania herbaty zyskał uznanie w Paryżu i został nazwany Bavaroise. W Polsce przypadł on do gustu głównie paniom, nazywany był więc herbatką dla kobiet. Jako że przedstawicielki płci pięknej wierzyły, że dodawanie mleka do herbaty sprzyja produkcji pokarmu u matek karmiących, to zaczęły je powszechnie stosować. Polska bawarka była więc naparem z dodatkiem syropu z paproci i mleka. A że z czasem zwyczaj dodawania syropu zanikł, to bawarka przyrządzana nad Wisłą ma postać herbaty z mlekiem. Niemal tak, jak ma to miejsce w Wielkiej Brytanii.
Czas na herbatkę! Dzięki Polakowi????
Znacie zwyczaj pijania popołudniowej herbatki, prawda? Przerwa na nią, choćby się waliło i paliło, jest częstym motywem filmów i żartów z Brytyjczyków. Nawet na wojnie żołnierze z Anglii musieli mieć czas na cup of tea…
A wiecie, że wszystko zaczęło się od Polaka? Dokładniej rzecz ujmując od Ignacego Łukasiewicza i jego wynalazku. Lampa naftowa, bo o niej mówię, zmieniła świat. Także świat herbaty i zakochanych w niej Brytyjczykach. Przed rozpowszechnieniem wynalazku Łukasiewicza, ludzie żyli zgodnie ze wskazaniami zegara słonecznego. Zwykle wstawali ze słońcem i z nim kładli się spać. Jednak dzięki lampie naftowej mogli znacznie wydłużyć swój dzień. A skoro byli aktywni dłużej, to musieli więcej jeść. I tu pojawił się problem. Ostatni posiłek dnia zaczęto spożywać coraz później, nawet o 21, co sprawiało, że przerwa pomiędzy obiadem (lunch) a kolacją/obiadokolacją (dinner) znacznie się wydłużyła. Co ciekawe, jej długość rosła wraz z zasobnością portfela. Intensywne korzystanie z lamp naftowych znamionowało bowiem dostatek i wysoką pozycję społeczną. Tylko jak tu wytrzymać do kolacji, gdy kiszki marsza grają? Wyzwanie to okazało się ponad siły dla Anny Marii Russel, VII księżna Bedford. Dama nakazała służbie przemycać do swoich komnat herbatę, kanapki i słodkie przekąski. Sprawa się wydała i wówczas księżną naśladować zaczęli arystokraci. Ich śladem poszli kupcy, a potem robotnicy i chłopi.
Tak właśnie zrodziła się słynna tradycja five o'clock. W trakcie low tea dozwolone było przyjmowanie gości w ubraniu domowym, bez gorsetu, tzw. tea gown. Co ciekawe, w czasach małżeństw obowiązkowo aranżowanych, romanse były popularną rozrywką, szczególnie w wyższych sferach społecznych. Tea time stanowił bezpieczny moment w ciągu dnia na spotkanie z ukochaną lub ukochanym.
Dziś co prawda mało kto zasiada do herbaty i przekąsek właśnie o tej porze, gdyż Brytyjczycy, podobnie jak my wszyscy☹, pracują coraz dłużej. Niemniej zwyczaj ten przetrwał i ma się dobrze. Choć raczej mało kto z mieszkańców UK zna jego genezę. Także uzbrojeni w tę wiedzę możecie niejednego Anglika czy Irlandczyka zaskoczyć????
Herbata jest feministką?
Nie spodziewaliście się tutaj tematów politycznych, prawda? A jednak historia herbaty w Anglii ściśle wiąże się z ważnym ruchem społecznym - feminizmem. W XIX wieku kobiety rzadko miały okazję wychodzić bez nadzoru z domu i swobodnie spędzać czas „na mieście”. Do kawiarni wstęp mieli wyłącznie mężczyźni, a rolą płci pięknej było „siedzieć w domu, zajmować się dziećmi i pachnieć”. Owszem, istniała tradycja zapraszania pań na kawę i ploteczki, ale mieszkanki Wielkiej Brytanii chciały czegoś więcej. I tu w sukurs przyszła im herbata. A właściwie herbaciarnie. Pierwszą z nich, w Londynie, otworzył Thomas Twinning. Znajdowała się ona w pobliżu ekskluzywnych sklepów, dzięki czemu bogate damy mogły wpaść do niej między zakupami i porozmawiać z innymi paniami o trapiących je sprawach. Z czasem herbaciarnie, opanowane głównie przez przedstawicielki płci pięknej, zaczęły pełnić rolę miejsc spotkań sufrażystek walczących o prawa kobiet.
Herbata dobra na wszystko
Podczas wizyty w Anglii poznałem pewnego Włocha. Andrea był bardzo otwarty i kontaktowy, ale gdy rozmowa zeszła na temat rodziny, nieco się usztywnił. Nie wiedziałem o co chodzi, większość Włochów, z którymi miałem dotąd styczność, chętnie poruszała ten temat. Andrea jednak wyraźnie miał z tym problem. I wiecie co wówczas zrobił? Jak wybrnął z sytuacji? Zachował się jak rodzony Brytyjczyk i zaproponował mi i reszcie towarzystwa herbatę. Tak właśnie robi się na Wyspach Brytyjskich – nie wiesz co powiedzieć? Proponujesz napar z herbacianych liści. Potrzebujesz czasu na zastanowienie – pytasz jakiej herbaty ktoś się napije. Czujesz, że ktoś ma problem i chce pogadać – zapraszasz tę osobę do herbaciarni. Bo najważniejszym zadaniem herbaty w Anglii, Irlandii czy Walii jest nawiązywanie i podtrzymywanie kontaktów towarzyskich. Nawet w pracy pytając kolegów i koleżanki czy mają ochotę na filiżankę herbaty pokazujesz, że zależy Ci na dobrych relacjach z nimi. Według Tea Council 80% pracowników biurowych twierdzi, że przy filiżance herbaty dowiaduje się więcej o tym, co dzieje się w pracy, niż w jakikolwiek inny sposób – kto potrzebuje maili i spotkań firmowych, prawda?
A gdy, oprócz proponowania spotkania przy filiżance gorącego naparu pamiętasz jeszcze kto jaką herbatę lubi, to masz szansę zyskać prawdziwych przyjaciół. Taką oto moc ma cup of tea???? Podobno w serialu Downtown Abbey w każdym z 52 odcinków, za każdym razem, gdy występował jakiś niezręczny moment ktoś mówił: „może napijemy się herbaty?”.
Dla Anglików nie ma złej, niewłaściwej okazji do wspólnego wypicia herbaty.
Jak zaparzyć herbatę po angielsku?
Czy skoro herbata jest tak istotnym elementem angielskiej kultury, to czy jej parzenie może być pozbawione nienaruszalnych zasad. Oczywiście, że nie. Idealna brytyjska herbata musi być zaparzona przy użyciu świeżo przegotowanej wody. Herbatę parzymy w pękatym dzbanku, który wcześniej rozgrzaliśmy wrzącą wodą. Herbaciane liście zalewamy wrzątkiem, a następnie parzymy je od 3 do 5 minut. W imbryku parzymy wyłącznie prawdziwą herbatę liściastą (loose-leaf) ukrytą w specjalnym, metalowym pojemniczku (tea caddy). Gdy herbata odda swój aromat i napar będzie mieć odpowiedni kolor, wówczas rozlewamy go do porcelanowych filiżanek. Najlepiej takich w kwiatowy wzór????
Teraz czas na mleko. 98% herbat pijanych w Wielkie Brytanii to napoje z dodatkiem mleka właśnie. Tylko czy najpierw wlać mleko do filiżanki, a później herbatę, czy odwrotnie? I czy ma to w ogóle jakieś znaczenie? Owszem, Na tyle ważne, że kwestią tą zajęli się naukowcy z University College of London. I co ustalili? Otóż zalecają oni, by to mleko dodawać do herbaty, a nie na odwrót. Należy też odczekać kilka minut, by mleko nie zaburzyło procesu parzenia herbaty.
Jednak jest też druga wersja, jak to z naukowcami???? Gdy bowiem parzymy herbatę w dzbanku, to przed wlaniem jej do filiżanki, musimy już mieć w niej mleko…???? Zwyczaj wlewania najpierw mleka do filiżanki (milk first) wynikał z troski o bardzo cienką, chińską porcelanę. Zgodnie z etykietą mleko jednak powinno się nalewać do herbaty.
Jeśli liczycie teraz na konkretne wskazówki, jak przyrządzić prawdziwą angielską herbatę, to się nie zawiedziecie. Mam jednak dla Was propozycję nie współczesną, a taką z pierwszej połowy XX wieku. Herbatka a’la Georg Orwell!
- używaj herbaty z Indii lub Sri Lanki, nie z Chin
- użyj imbryka, najlepiej z porcelany
- podgrzej wodę w czajniku na ogniu
- herbata powinna być mocna – przynajmniej 6 łyżek herbaty na litr wody
- pokruszone liście herbaty powinny pływać swobodnie w czajniku
- przelej zawartość czajnika do imbryka
- wymieszaj herbatę w imbryku
- herbatę pij z wysokich, okrągłych kubków
- nie dodawaj gęstego mleka (ani kremu!)
- dodaj mleko do herbaty, nie herbatę do mleka!
- herbatę pij bez cukru!
Jaka herbata jest najlepsza?
Ta, która Wam najbardziej smakuje – to powtarzam zawsze. Jeśli jednak chcecie rady z Wysp Brytyjskich, to sięgnijcie po klasyczne, wysokiej jakości herbaty czarne. Najlepiej w formie mieszanki (blendu), dzięki czemu uzyskacie niezwykły smak. W Anglii popularne są English Breakfast (intensywna, mocna, o działaniu pobudzającym) Earl Grey (herbata z dodatkiem oleju z bergamotki, który nadaje naparowi charakterystycznego aromatu; pijana bez mleka i innych dodatków) oraz Afternoon Tea (delikatniejsza mieszanka podawana do podwieczorku, dobrze komponuje się ze słodką przekąską).
Jak herbata, to tylko w Anglii?
Choć Anglia kojarzy się z herbatą w sposób nierozerwalny, a mieszkańcy Wielkiej Brytanii wypijają nawet 160 milionów filiżanek tego naparu dziennie, to jednak nie do nich należy rekord spożycia. Dzierżą go mianowicie Turcy, którzy także kochają napój z herbacianych liści.
Najpopularniejszą postacią herbaty wypijaną przez wyspiarzy jest czarna herbata ekspresowa z mlekiem, pita w zwykłym kubku, zazwyczaj bez cukru. Niestety z tradycyjnego podejścia do przyrządzania i serwowania herbaty niewiele pozostało. Tempo życia sprawia, że zakochani w herbacie Anglicy coraz częściej sięgają po produkt w torebce. Bo tak jest szybciej i łatwej. Jeśli więc chcecie skosztować prawdziwej herbaty tam, gdzie przez wieki była ona wielbiona i przygotowywana niemal z czcią, jedźcie do Wielkiej Brytanii i szukajcie dobrych herbaciarni. Zapewniam, że wciąż taki tam są!