Próbowaliście? Wiecie, jak przyrządzić taką kawę i co może Wam ona dać?
Pytań o kawę kuloodporną zadać można masę. Już sama nazwa powoduje, że w głowie robi się mętlik, prawda? Bo co też to może oznaczać? Kawa to kawa, kochamy ją i delektujemy się nią co dzień. Wciąż poznajemy jej nowe odmiany i sposoby podania, ale jednak poruszamy się na w miarę znanym i bezpiecznym gruncie. A co z jej kuloodpornością? Przyznam Wam się, że moje pierwsze skojarzenie z nazwą „kawa kuloodporna” (z ang. bulletproof coffee) to Brudny Harry. Gliniarz nie do zdarcia, twardziel, którego kule się nie imają. A do tego lubiący kawę.
Swoją drogą, pamiętacie scenę, w której kelnerka podała inspektorowi Callahanowi poranną kawę z większą ilością cukru niż kawowego naparu? Skończyło się to śmiercią trzech opryszków, a czwarty z nich ekspresowo trafił za kratki. To był film! Bezkompromisowy na wielu płaszczyznach.
Z herbaty do kawy, czyli o wędrówce tłuszczu słów kilka
Aż boję się pomyśleć, jak Brudny Harry zareagowałby na kawę z masłem. Bo taka jest właśnie kawa kuloodporna. Jej dodatkowym składnikiem jest tłuszcz. Dużo tłuszczu.
Na pomysł przyrządzania kawy w ten sposób wpadł David Asprey, amerykański przedsiębiorca, który w 2004 roku podróżował po Tybecie. To tam miał on okazję skosztować lokalnej herbaty, która często mieszana jest właśnie z masłem i mlekiem jaków. Herbata tybetańska nazywa jest też „ubijaną herbatą”, gdyż ubija się ją z masłem jaka i solą. Jest to narodowy napój Tybetańczyków. Napój pije się przez cały dzień, z każdej możliwej okazji i bez szczególnego powodu. Tradycyjnie wywar taki gotuje się w garnku nad paleniskiem, zostawia na noc, a rano gotuje ponownie. A masło do niego należy ubijać z herbatą tradycyjnie, ręcznie. Podczas gdy herbata z masłem i solą gotuje się w większym garze, biesiadnikom podawane są małe czarki. Pije się pojedynczymi łykami, a po każdym z nich gospodarz uzupełnia czarkę. Aby zatrzymać ten cykl, należy zostawić uzupełnione po brzegi naczynie i opróżnić je przed samym wyjściem. Koczownicy tybetańscy wypijają nawet kilkadziesiąt czarek takiej herbaty dziennie! Ma to swoje uzasadnienie, bowiem dodatek masła zmienia herbatę w bardzo kaloryczny, rozgrzewający napój, który pomaga mieszkańcom Tybetu przetrwać na dużych wysokościach, w niesprzyjających warunkach atmosferycznych.
Herbata z masłem jest odżywcza i dodaje energii, a dodatek soli dostarcza pijącym minerałów, zwłaszcza jeśli użyje się himalajskiej soli kamiennej, która nie jest chemicznie czystą solą, lecz zawiera także inne minerały. Poza tym masło pozwala lepiej przyswoić pewne substancje z herbaty, które nie rozpuszczają się w wodzie tak dobrze jak w tłuszczu. Nie bez znaczenia dla mieszkańców Himalajów jest także fakt, że tłuszcz chroni ich usta - częste picie maślanej herbaty zabezpiecza je przed wiatrem i mrozem.
Wiem, że waszym pierwszym odruchem na myśl o herbacie z masłem i do tego posolonej możecie zrobić „ble”, ale warto dać jej szansę. Naprawdę. Sam zamierzam to zrobić, bo słyszałem wiele dobrego o takim połączeniu, z oryginalnym smakiem na czele. Sprawdzę i przy okazji opiszę Wam moje wrażenia????
A propos okazji! Mam dla Was to, co tak lubicie, czyli ciekawostkę – przepisy na masło herbaciane. Możemy je wykonać na ciepło lub na zimno. W pierwszym przypadku będziemy musieli masło roztopić i pomieszać z herbatą, lecz nie podgrzewać go na tyle mocno, by wytrąciły się białka z mleka. W ten sposób uzyskamy masło klarowane. Na zimno będzie prościej, jak z masłem ziołowym. Po prostu blendujemy je z herbatą.
A może powinienem użyć herbaty do aromatyzowania masła? Tu mam pełną dowolność – zielona, czarna, biała… mogę sięgnąć po cokolwiek, co mi się zamarzy. Gdybyście chcieli przeprowadzić taki kulinarny eksperyment, to podaję Wam przepis na herbaciane masło:
- w moździerzu ucieramy łyżkę herbaty ze szczyptą soli
- w garnku rozpuszczamy kostkę masła
- do masła dodajemy herbatę i mieszamy ostrożnie podgrzewając całość, aż zapach herbaty będzie wyraźnie wyczuwalny
- przykrywamy naszą miksturę i pozostawiamy ją do wystudzenia
- plastyczne masło przekładamy na folię spożywczą i formujemy z niego gruby wałek
- schładzamy je w lodówce
Ale wróćmy do kawy i Davida Asprey’a. Multimilioner z USA spróbował herbaty z masłem i…? Wpadł na pomysł, by przenieść to rozwiązanie na grunt europejski. Oczywiście odpowiednio zmodyfikowane. Po pierwsze herbatę zastąpił kawą, a mleko i tłuszcz jaka krowim masłem oraz mlekiem kokosowym. Bulletproof Coffee szybko zdobyła rzesze fanów, a najbardziej popularna stała się wśród osób, które chcą stracić na wadze.
Jak przygotować kuloodporną kawę?
Sam Dave Asprey zrzucił dziki niej trochę kilogramów, więc poszedł za ciosem i w 2009 roku na swoim blogu zamieścił przepis na kawę z masłem. Sama nazwa okazała się niezłym, bo intrygującym chwytem marketingowym. Nie kryją się za nią ani supermenowska odporność, ani nie ma mowy o żadnej strzelance???? Za to jej połączenie z hasłem „odchudzająca” zrobiło mega reklamę. Bardzo szybko przepis Asprey’a stał się popularny i wszedł do menu kawiarni na całym świecie.
Najlepszą bazą dla niej będzie kawa czarna, bez mleka, cukru czy innych dodatków. Po prostu Czarna Dama. Możemy zaparzyć ją w ekspresie, chemeksie, dripie. Potrzebować będziemy także dobrej jakości masła klarowanego – niesolonego! Listę składników dopełni olej kokosowy.
To co, zaparzamy?
- zaparz 2,5 łyżeczki świeżo zmielonej kawy lub przygotuj Czarną Damę w ekspresie
- do kawy dodaj 1-2 łyżeczki oleju MCT (średniołańcuchowe kwasy tłuszczowe) lub oleju kokosowego
- teraz dodaj 1-2 łyżki niesolonego masła
- zblenduj całość lub mieszaj w mikserze przez 20-30 sekund, aż będzie wyglądać jak spieniona latte
Jeśli chcecie uzyskać innym smak od tradycyjnego, to możecie do kuloodpornej kawy dodać cynamon, kardamon lub wanilię. Możecie także skusić się na któraś z wariacji tej kawy np. z dodatkiem masła orzechowego.
Przygotujcie:
- 1/2 szklanki kawy zaraz po zaparzeniu
- 1 szklankę mleka (zależy od osobistych preferencji)
- 2-3 łyżeczki masła orzechowego maksymalnie dobrej jakości
Wykonanie:
- do rondelka wlejcie mleko i podgrzejcie je z masłem orzechowym
- całość zblendujcie na jednolitą masę
- dodajcie kawę i gotowe – możecie dodatkowo powtórzyć blendowanie, aby na kawie powstała przyjemna pianka
Wracając jeszcze do pana Davida powiem Wam, że jego kolejnym krokiem było założenie firmy specjalizującej się w produkcji i sprzedaży oryginalnej bulletproof coffee. Oferuje ona specjalnie wyselekcjonowane ziarna kawy, specjalny olej do kawy oraz rozmaite, specjalne akcesoria do jej zaparzania. Tylko kwestią czasu było pójście za ciosem i otwarcie kawiarni serwującej kawę a’la David Asprey. Do listy zysków Amerykanina dopisać można także dochody z książek traktujących o kuloodpornej kawie, jej właściwościach i sposobach wykorzystania. Warto dodać, że Asprey stworzył całą kuloodporną dietę i przez wielu nazywany jest lifestylowym guru.
Kuloodporna kawa – zyski i straty
No dobrze, tyle Wam opowiadam o tej kuloodpornej kawie, zataczam coraz mniejsze kręgi, czas więc na strzał w sam środek tarczy i odpowiedź na pytanie – do bulletproof coffee może nam dać. Po pierwsze uczuci sytości. Duża ilość tłuszczu zawarta w tej kawie sprawia, że czujemy się najedzeni. A skoro nie czujemy łaknienia, to możemy… chudnąć. Tłuszcz ma mniejszy wpływ na przyrost naszej tkanki tłuszczowej niż węglowodany. To jedno z założeń, na których osadza się popularność tej odmiany kawowego napoju. Dlatego miłośnicy kawy z masłem chętnie pijają ją rano, zamiast śniadania, gdyż dostarcza ona mnóstwa kalorii. Bulletproof coffee złożona z 2 łyżek masła i 2 łyżek oleju ma aż 450 kilokalorii! Niektórzy traktują to jako plus.
Poza tym kawa ta, jak to Czarna Dama dobrej jakości, przyspiesza metabolizm, poprawia ukrwienie i dotlenienie tkanek oraz stymuluje ośrodkowy układ nerwowy.
A co z wadami kawy kuloodpornej? Są jakieś?
Oczywiście. Kawa ta zawiera bardzo dużo nasyconych kwasów tłuszczowych, które działają niekorzystnie na nasz organizm. Lekarze i dietetycy przestrzegają: nasycone kwasy tłuszczowe powinny być spożywane w jak najmniejszej ilości, a według badań Polacy zjadają ich około 25-30%, czyli zdecydowanie za dużo.
Poza tym wysoka kaloryczność tej kawy może być zagrożeniem dla naszej kondycji. Jeśli będziemy spożywać jej sporo, pewnie będziemy tyć.
Ponadto spożywanie kuloodpornej kawy zamiast śniadania nie będzie wcale takim dobrym pomysłem, jeśli nie będziemy jednocześnie dostarczać organizmowi witamin i minerałów. Bo tych w mieszance kawy z tłuszczami brakuje. W ogóle chciałbym Was przestrzec przed dietą ketogeniczną, czyli opartą na tłuszczach, z eliminacją węglowodanów, której bulletproof coffee bywa częścią. Pewnie będziecie chudnąć, ale jednocześnie możecie osłabić swój organizm. Dlatego dietę tę, jak wszystkie inne, stosujcie pod nadzorem dietetyka.
I jeszcze jedno, bardzo ważne zdanie – chcąc skutecznie schudnąć nie wystarczy picie kuloodpornej kawy, czy zastępowanie nią śniadania. Dieta musi być racjonalna, a przy tym połączona z ruchem fizycznym. Tylko wówczas uzyskacie zadowalające efekty i unikniecie efektu jo-jo. Uff… Powiedziałem to, ale mam nadzieję, że nie odbierzecie tego jako wymądrzania się.
Kuloodporna kawa – pić czy nie pić?
Oto jest pytanie, prawda? A odpowiedź? Moim zdaniem z tym rodzajem kawy jest jak ze wszystkim w życiu – liczy się zdrowy rozsądek. Ale biorąc pod uwagę, że nadeszła jesień, a wkrótce nastanie zima, może warto wziąć przykład z Tybetańczyków i spróbować przetrwać najbliższe miesiące z gorącą kawą w dłoni? Niechby chociaż z dodatkiem masła.
Raz na jakiś czas rzecz jasna. Smacznego!