Czym jest dżezwa i dlaczego żona/mąż podaje ci słoną kawę? Przeczytaj, a się dowiesz
Zrobiła to! Sam nie mogę uwierzyć. Może gdy o tym napiszę, a potem przeczytam, to dotrze do mnie, co się stało...
No nie mogę! Żeby mi takie rzeczy robić? Mi, który kawę kocha niemal tak samo, jak żonę?! Czym sobie na to zasłużyłem?
Może Wy mi pomożecie. Byliśmy z żoną na zakupach. To znaczy ona była, a ja, jak kilku innych, lekko zblazowanych facetów, siedziałem na kanapie przed galeryjnym sklepem. Swoją drogą ktoś, kto tam ją ustawił doskonale wiedział co robi. Prowadziliśmy spokojne samcze rozmowy, a to o igrzyskach, a to o samochodach, gdy usłyszałem złowieszcze „kochanie…”. Rzecz szła o sukienkę. „Czy ta nie jest zbyt obcisła? Może powinnam wziąć o rozmiar większą?” – padło pytanie. Pewnie myślicie sobie: przytaknął… O nie. Nic z tych rzeczy. Nie pierwszy raz byłem z żoną na zakupach. Nic nie zdążyłem powiedzieć! A ona spojrzała na mnie i bez słowa zasunęła kotarę. Oho!
I teraz mam najgorzej☹
Ale do rzeczy. Wczoraj wróciłem z pracy niepewny swego, a tu żonka, jakby nigdy nic, uśmiechnięta, wystrojona podaje mi kawkę. No i gitara, myślę. Najgorsze minęło.
O męska naiwności!
Bo oto biorę do ręki filiżankę z parującym naparem, już czuję głęboki zapach Czarnej Damy, zbliżam usta do brzegu porcelanowej filiżanki… Tfffuu!! A co to za paskudztwo?! Zamiast nut orzechów czy choćby czekolady czuję tylko … sól! A mówią, że zemsta jest słodka…
Teraz ona siedzi nad książką w salonie, a ja robię sobie nową kawkę. A czas małżeńskiego siłowania w milczeniu wykorzystam na napisanie tekstu o kawie po turecku i ciekawostkach z nią związanych.
Kawa słodka, czy kawa słona?
Zacznę od wyjaśnienia. Co znaczyło to, że żona zaserwowała mi słoną kawę? To, że była niedobra, to oczywiste. Ale miała też ukryte znaczenie. Mocno posoloną kawę po turecku kandydatka na żonę podawała swojemu przyszłemu mężowi. Można powiedzieć, że była ona tak słona, jak łzy, które będzie on wylewać po ślubie… Taki test. Jeśli facet wypijał napar bez mrugnięcia okiem, to znaczyło, że jest gotów na ożenek. Że będzie dobrym, wesołym, szanującym żonę mężem.
Jest też drugi, bliźniaczy, zwyczaj związany z kawą po turecku. Otóż, jeśli dziewczyna podała potencjalnemu narzeczonemu kawę posłodzoną, wiedział on, że jego konkursy mają szansę na powodzenie. Im słodsza była kawa, tym te szanse były większe.
Kawa sade jest gorzka, orta jest średnio słodka, a sekerii bardzo słodka. Zawsze twierdziłem, że za pomocą kawy można skutecznie się porozumiewać????. W Turcji trzeba było tylko pamiętać, by zawsze tę kawę w domu mieć. Odpowiadał za to mężczyzna. Jeśli zawiódł i nie zapewniał żonie kawy na każde zawołanie, ta miała prawo się z nim rozwieść.
Kawa w Turcji – napój z pieczęcią
Do rozwodu daleka droga, przynajmniej mam taką nadzieję????, więc mamy czas na opowiedzenie jak kawa trafiła do Turcji. Otóż stało się to na początku XVI wieku. Źródła historyczne podają, że w roku 1517 osmański gubernator Jemenu Özdemir Paşa postanowił zaprezentować sułtanowi Sulejmanowi Wspaniałemu niezwykle popularny w tym regionie wywar z ziaren kawy. Władca turecki był pod wielkim wrażeniem napoju i dał mu pieczęć królewskiej aprobaty!
Jest też teoria mówiąca o tym, jakoby w 1554 roku kawę do Turcji wprowadzili dwaj Syryjczycy – Hakam z Aleppo i Szams z Damaszku. Panowie otworzyć mieli w Stambule, w handlowej dzielnicy Tahtekale kawiarnie, na wzór podobnych, jemeńskich.
Z moich poprzednich tekstów pewnie zapamiętaliście, że kawa nie pochodzi z Turcji. Jej korzenie sięgają średniowiecza w krajach arabskich Bliskiego Wschodu. Stamtąd Czarna Dama trafiła do Egiptu, a następnie do Turcji. A właściwie do Imperium Osmańskiego, które było niegdyś jednym z największych mocarstw na świecie. Jego macki sięgały także do zachodniej Europy, a jej kupcy handlowali choćby z Wenecją. Mówi się, że ziarna kawowca z Turcji pojawiły się w dzisiejszych Włoszech w roku 1615. Jej smak, aromat i walory pobudzające zostały docenione przez Europejczyków. I tak pierwsza kawiarnia w Anglii powstała w roku 1650, a w Paryżu w roku 1671. Kilkanaście lat wcześniej to władca Turcji, sułtan Mehmet IV podarował Ludwikowi XIV ziarna kawy.
Turcy dali europejskim krajom coś więcej niż samą kawę. Pokazali im też, jak należy parzyć Czarną Damę.
Kawa po turecku to nie „plujka”
Od razu uprzedzam – kawa po turecku nie ma nic wspólnego z peerelowską „zalewajką”, którą pijali nasi rodzice i dziadkowie. To nie zmielona kawa zalana wrzątkiem i podana w cienkiej szklance z blaszanym koszyczkiem. Nie. Serio, nie!
Parzenie kawy w Turcji to rytuał. To zestaw ściśle określonych zasad. Tak określonych, że turecki sposób parzenia kawy trafił na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. To coś więcej niż kawa.
Znacie to powiedzenie, że kawa musi być czarna jak piekło, mocna jak śmierć o słodka jak miłość, prawda? W Turcji do każdego z tych twierdzeń należy dodać wykrzyknik. Zresztą podobnie jest w Tracji i Albanii. Tamtejsza kawa jest gęsta jak smoła i wyczuć w niej można fusy. A dominującym smakiem jest… słodycz. Miłość Turków czy mieszkańców Bałkanów do słodyczy jest legendarna. Jeśli próbowaliście baklavy, to wiecie o czym mówię.
I taka właśnie jest kawa po turecku – mocna i słodka. No, chyba że podpadłeś kobiecie, to wtedy wiesz co cię, drogi mężu, kochanku, chłopaku, czeka.
Po wypiciu takiej kawy można wypić szklankę wody. A pozostałe po parzeniu fusy można wykorzystać do wróżenia, czyli tasseomancji. To także jeden z tureckich zwyczajów, ale o tym innym razem.
Kawa po turecku – czego potrzebujemy?
Przejdźmy do najważniejszego – jak właściwie i z poszanowaniem zwyczaju przygotować kawę po turecku? Przeprowadzę Was przez ten proces krok po kroku. Zacznijmy od zgromadzenia rzeczy niezbędnych.
Na pierwszym miejscu zawsze jest u nas kawa, zgadza się? Do zaparzenia tradycyjnej „kahve” najlepiej użyć arabiki. Powinna ona być średnio palona i bardzo drobno zmielona. Tradycyjnie do mielenia ziaren kawy używało się kamiennych płytek. Nam wystarczy dobry młynek (zwróćcie uwagę na nasz wcześniejszy tekst o tym, jaki młynek wybrać).
Na miejscu drugim jest dżezwa. To tradycyjny tygielek do parzenia kawy. Zatrzymajmy się przy nim na chwilę, bo to bardzo ciekawe naczynie. Dżezwa - z tureckiego cezve, pochodzi od arabskiego ja*dh*wa(t) i oznacza płonący węgiel (skąd to się wzięło powiem Wam za moment). Dżezwa jest szeroko znana i używana w Turcji, na Bałkanach, Kaukazie i w Rosji. Znana jest tam pod nazwami: briki (Grecja) lub turka (Rosja), a w krajach arabskich jako rakwa lub raqwa, dalla, kanaka.
Jest to naczynie w kształcie kolby stożkowej, zwykle miedziane, wyposażone w długą rączkę. Czajniczek ten zwęża się ku górze, ale jego krawędź jest poszerzona, co zapobiega przelewaniu się kawy. Mehrdad Kia pisząc o życiu codziennym w państwie osmańskim zauważył, że kawę w dżezwie przyrządzano tam już w XVI wieku. Dżezwa bardzo dobrze przewodzi ciepło, co jest ważne w sposobie przyrządzania kawy po turecku.
Tradycyjnie dżezwa była wykonywana z miedzi, ręcznie, przez wyspecjalizowanych rzemieślników. Dziś kupić można różne jej odmiany: miedzianą z ocynowanym wnętrzem, czy ze stali nierdzewnej.
Smakosze kawy po turecku uważają, że dzięki miedzianemu tygielkowi napar ten ma wyjątkowe walory smakowe.
Chcąc podać kawę po turecku we właściwy sposób, musimy pamiętać o odpowiednich naczyniach. Idealne do jej serwowania są filiżanki do espresso. Warto wybrać naczynia ozdobione arabeską lub motywami geometrycznymi pochodzącymi z tamtejszej kultury. Możemy też aromatyczny turecki napar wlać do nowoczesnych szklanek z podwójnymi ściankami. Wykonane z dmuchanego szkła borowo-krzemowego sprawiają, że picie gorącego naparu jest dla nas (i naszych gości!) bezpieczne. Nie wszyscy to robią, ale Wy pamiętajcie, by do kawy po turecku podać wodę. Przyda się ona do przepłukania ust po naparze pełnym fusów.
Robimy kawę po turecku!
To co, robimy? Żona zaczytana, mam więcej czasu niż myślałem, więc przeprowadzę Was przez ten fascynujący proces.
Mamy kawę, mamy dżezwę, mamy zimną wodę... Tak, zimną. I cukier – ile kto lubi. A więc po kolei:
- Wsyp do tygielka kawę i cukier
- Możesz dodać przyprawy jak kardamon czy cynamon
- Wlej wodę - nieco więcej niż ilość kawy, którą chcesz uzyskać
- Wymieszaj dokładnie wszystkie składniki
- Postaw dżezwę na źródle ciepła (tradycyjnie był to ogień, stąd tłumaczenie nazwy naczynia jako płonący węgiel)
- Doprowadź ciecz do wrzenia
- Zamieszaj ją delikatnie
- Gdy na powierzchni płynu pojawi się pianka, zdejmij tygielek z ognia i pomieszaj napar
- Powtórz ten proces jeszcze dwa razy
- Na końcu dodaj do naparu łyżeczkę zimnej wody, co przyspieszy opadanie fusów
- Możesz też odstawić dżezwę na bok na 30 sekund, by opadł w niej osad
Prawda, że jest to ciekawy sposób przygotowywania Czarnej Damy? I zupełnie inny niż peerelowskiej „plujki”.
- Kawę z dżezwy nalej do małych filiżanek, bez jej odcedzania
- Pamiętaj o przelaniu pianki – to ważny element kawy po turecku
Aby tradycji stała się zadość, pierwszą kawę podaje się osobie najstarszej i najbardziej poważanej. Pamiętaj też, by nie nalać kawy po brzegi filiżanki – w Turcji zostało by to odebrane jako oznaka niechęci.
Nalewamy więc kawę do połowy i popijamy gorącą, odpowiednio dosłodzoną, delikatnie na nią chuchając.
Smakuje? Nie wiem jak Wam, ale mi tak. Poza tym bardzo spodobał mi się ten sposób parzenia kawy, a zwłaszcza historia związanego z nim rytuału. Rytuały to bowiem coś, co często nadaje robionym przez nas rzeczom głębszy sens. Sprawia, że z pozoru zwykła czynność nabiera głębszego znaczenia.
A teraz życzcie mi szczęścia, bo ze świeżo zaparzoną kawą po turecku idę do salonu. Podam żonce filiżankę, usiądę sobie cichutko obok niej i tak sobie pomilczymy. A kawa niech zrobi resztę????